- Korneliuszu, zanieś pudło z porcelaną do salonu! - wdowa, pani Ruppert wskazała chudą dłonią tekturowe pudło. Sługa posłusznie podszedł, nachylił się i z niemałym wysiłkiem podniósł ciężki pakunek.

- Wiena, gdzie ty się podziewasz, pomóż choć trochę!

Po chwili z ciężarówki wyłoniła się dziewczyna w za dużych dżinsach i wymiętym podkoszulku. W ręce trzymała Game-Boy’a. Wyraźnie pochłonięta grą zbliżyła się do matki. Stacey Ruppert - bo tak nazywała się mama Wieny, była chudą, drobną kobietą. Miała na sobie czarną spódnicę i ciemnoszary żakiet. Jej kasztanowe włosy, upięte w kuc schludnie opadały na ramiona. Jej córka odziedziczyła po niej wygląd, ale nie charakter. Oczy i uśmiech też miała jak ojciec. Lecz Stacey ostatnio rzadko widziała swą córkę uśmiechniętą. Od śmierci pana Rupperta Wiena była smutna. Robert Ruppert miał wypadek - samolot, którym leciał rozbił się. Robert był dobrym człowiekiem. Kierował firmą Batanplay, która zajmowała się nieruchomościami. Często wspomagał instytucje charytatywne. Uwielbiał baseball i muzykę klasyczną. Ale dla Wieny stanowił przede wszystkim autorytet godny naśladowania.

- Wiena, jak ty wyglądasz! Och, pomóż Korneliuszowi w rozpakowywaniu paczek.

Pomimo faktu, że rodzinę Ruppertów było stać na liczniejszą służbę, Stacey zatrudniła tylko kucharkę, sprzątaczkę, ogrodnika, oraz kilku osiłków do noszenia mebli. Nie możemy również pominąć Korneliusza. Towarzyszył tej rodzinie od zawsze. Stacey dowodziła całą przeprowadzką. Decyzja o zmianie miejsca zamieszkania była wspólna. W poprzednim domu było zbyt dużo wspomnień, od których matka i córka musiały odpocząć. Willa, która teraz miała stać się ich domem, pozostawiała wiele do życzenia. Była stara i mroczna. Otaczał ją rozległy ogród. To nie był byle jaki ogród. Otóż ten skrawek ziemi miał w sobie coś tajemniczego. Stare świerki spoglądały na nowych lokatorów z góry, bez wyrazu. To nie było zwykłe miejsce, tkwił w nim jakiś sekret...

 

***

 

Wdowa i córka dokładnie oglądały dom.

- Wiena, musisz sobie wybrać pokój. Ja znalazłam już coś dla siebie.

Dumnie wskazała pomieszczenie, z widokiem na ogród. Wiena wybierała spośród 9 pokoi. Żaden nie przypadł jej do gustu. Aż doszła do ostatniego.

- Wszystko na dole jest już urządzone, pozostaje tylko pomalować pokoje na górze i dobrać wykładziny.

Wiena weszła do środka. Pokój miał trzy okna: dwa na północ, od ulicy i jedno na zachód, od ogrodu.

„Tak, tego szukałam” - pomyślała z zadowoleniem Wiena.

- Och, na pewno chcesz ten? Jest taki zimny.

- Chcę ten! - upierała się dziewczyna.

- No dobrze, jak chcesz go pomalować, może na różowo? - Matka uważała zdaje się, że to cudowny pomysł.

- Niech zostanie taki, jaki jest.

Pani Ruppert była zaskoczona decyzją córki. Nic dziwnego. Pokój był szary, ściany zniszczone, a podłoga mętnie brązowa.

 Wiena urządziła swój pokój skromnie. Naprzeciw wejścia, we wnęce pod oknem, stało łóżko. Na lewo, pod dwoma oknami - biurko. Na prawo szafa, komoda, półki na książki. Na środku stolik, fotel i dywanik. Pokój stał się bardziej przytulny dzięki Wienie.

Gazetka szkolna

Amulet Zachodu

Przedstawiamy internetową wersję naszej pierwszej powieści, która ukazywała się w Gazetce przez wiele miesięcy. Jej Autorka wkrótce skończy Gimnazjum. Pozdrawiamy ją serdecznie.

 

Redakcja Gazetki szkolnej

Pomóż Korneliuszowi
w rozpakowywaniu paczek!